Strony

środa, 29 stycznia 2014

Trzy.

Rosalie's POV:

   Gdy Justin miał już wychodzić krzyknęłam do niego, żeby na siebie uważał. W końcu w okolicach mogła czaić się policja. Wtedy spojrzał na mnie i obiecał mi, że będzie ostrożny. Zapewnił mnie, że nic mu się nie stanie. Trochę się uspokoiłam, ale nadal miałam wrażenie, że go złapią. Martwiłam się o niego. Strasznie mi się spodobał, lecz nie chciałam mu tego pokazać.
   Udawałam obojętną, a po tym jak wyszedł zjechałam po drzwiach na dół i siedząc na podłodze wybrałam w telefonie nowo zapisany kontakt. Przez chwilę patrzyłam w ekran komórki nie wierząc, że naprawdę mam numer tego seksownego porywacza. Ze łzami w oczach przyłożyłam telefon do klatki piersiowej. Tuliłam go do siebie około pięć minut.
   Przerwało mi to pukanie do drzwi, gdy otworzyłam drzwi przed moimi oczyma stał Patrick i wtedy pomyślałam sobie "ahh, jeszcze tego mi brakowało". To było najgorsze co mogło mnie spotkać. Bardzo go lubię, ale przyszedł zadręczać mnie pytaniami. Cały czas rzucał pytania w moją stronę typu "Kim on był?", "Czy ja go znam?", "Nic Ci nie zrobił?".
    Nie chciałam mówić mu, że nie mam dzisiaj ochoty na takie rozmowy. Trochę z nim porozmawiałam, zapytałam czy chce herbatę i ruszyłam w stronę kuchni. Po drodze potknęłam się o ciuchy, które są porozrzucane po całym mieszkaniu. Oczywiście nie obeszło się bez chichotów przyjaciela siedzącego w salonie.
   Patrick najwidoczniej zauważył, że nie jestem w dobrym stanie, że jestem zmęczona i potrzebuję odpoczynku. Powiedział, że jak chcę to możemy się umówić w kawiarni. Bardzo się ucieszyłam i bez zastanowienia zgodziłam się na tą propozycję.
   On nie chcąc dłużej mnie męczyć podszedł do mnie i powiedział, że mam napisać kiedy będę chciała się spotkać. Uścisnęłam go po czym on ruszył w stronę drzwi. Przez chwilę stałam w kuchni zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją.
   Ocknęłam się po usłyszeniu dźwięku sms'a. Podbiegłam do stolika, na którym leżał mój telefon i zerknęłam od kogo. Na początku myślałam, że to od Patrick'a, lecz doznałam szoku. Był to sms od Justina, którego treść brzmiała: "Dobranoc, piękna".
   Byłam doprawdy wniebowzięta i pewnie stałabym w tej kuchni wpatrzona w ekran komórki znacznie dłużej, gdyby nie zmęczenie, które mnie dopadło. Nie czekając dłużej, poszłam się odświeżyć i zanim się obejrzałam, zasnęłam.

Justin's POV:

- Nawijaj, Bieber. - powiedział sucho Mike. - Dlaczego tamta mała suka właśnie siedzi w domu i w każdej chwili może na nas donieść, zamiast leżeć pod stertą liści?!
- Uspokój się, bo zaraz ci piana z pyska wypłynie. - odparłem cierpko, siadając na fotelu, naprzeciwko całej reszty. - Ona jest w porządku.
- Ona jest w porządku. - zacytował mnie Mike wysokim głosikiem, robiąc skrzywioną minę. - Czy ty kurwa w ogóle siebie słyszysz?! - wstał z kanapy i zaczął chodzić w tę i z powrotem, wyraźnie zamyślony.
- Uspokójcie się. - wtrącił Drake. - Justin najwyraźniej miał jakiś powód, by ją uwolnić. Może i jest idiotą, ale jednak ma mózg.
- Ja tu jestem. - burknąłem cicho.
- Och, świetnie. - odezwała się Ashley. - Więc może szanowny i doprawdy superinteligentny pan Justin zechce nam przedstawić powód dla którego uwolnił naszą zakładniczkę, paradował przy niej bez kominiarki, jak gdyby  nigdy nic i na dodatek, jakby tego było mało, podał jej swoje imię. No dalej, słuchamy. - powiedziała zdzirowato, zakładając nogę na nogę i podpierając policzek o otwartą dłoń.
   Wszyscy zerknęli na mnie wyczekująco.
- No, okej. Powodów jest kilka, panno Redbrid. - skinąłem głową w stronę Ashley, otrzymując w zamian wrogie spojrzenie. - Pierwszym z nich jest strach. Ona się mnie boi, rozumiecie? Wie, że gdyby komuś pisnęła słówkiem o tym, co widziała, zapłaciłaby za to. Drugi powód: pomogła mi i mogła wcisnąć mnie za kratki, ale tego nie zrobiła...
- Możesz trochę jaśniej? - zirytował się Mike.
- Ścigała mnie policja i nie miałem zielonego pojęcia, gdzie jechać. Znajdowałem się w części Startford, w której bywałem raz na ruski rok. Ona mnie pokierowała do swojego domu, a przecież wszystko mogło potoczyć się inaczej i zamiast pomagać mi, mogła pomóc policji, czyż nie? Mogła poprowadzić mnie tak, że zamiast dojechać na the winners, wjechałbym prosto w obławę policji. I co wy na to?
   Wszyscy milczeli. Jak widać, wszyscy byli tak samo jak ja zdumieni postawą Rose. Nikt się tego nie spodziewał.
- I co teraz? - spytał Drake przerywając ciszę.
- Nie musicie się martwić. Nic złego nas z jej strony nie spotka, już ja tego dopilnuję. Mam zamiar mieć ją na oku przez kilka najbliższych dni. Wymyślę jakąś wiarygodną historyjkę, którą wciśnie policji i wszyscy będą zadowoleni. - klasnąłem w dłonie.
- Obyś miał rację, Bieber, bo daję ci słowo, że jeśli ta dziwka nas wyda...
- Nie wyda. A poza tym, nazywa się Rosalie. - przerwałem mu i wstałem z fotela, kierując się ku schodom. Minąłem wściekłego Mike'a i wbiegłem na górę kilkoma dużymi susami. Wszedłem do swojego pokoju, już po drodze zdejmując koszulkę. Zamknąłem za sobą drzwi na klucz, by ktoś z siedzących na dole tutaj nie wchodził.
   Już chwilę potem znalazłem się w łazience i całkowicie pozbawiony ubrań, wszedłem pod prysznic.
   Na te kilka chwil przestałem myśleć o czymkolwiek; o Rose, o nieudanym napadzie na jubilera, o reszcie bandy. Prysznic zadziałał na mnie uspokajająco. Delikatnie mydliłem ciało, czując unoszący się miły zapach mydła. Ani trochę się nie spieszyłem i pozwalałem wodzie strumieniami spływać po swoim ciele. Kiedy woda całkowicie zmyła mydliny z mojej skóry, zakręciłem gorącą wodę i wyszedłem z kabiny.
   W mgnieniu oka wytarłem się ręcznikiem, który wisiał na haku obok kabiny prysznicowej i owinąłem go sobie wokół pasa. Przeczesałem jeszcze włosy palcami i umyłem zęby.
   Kiedy wszystkie moje potrzeby fizjologiczne zostały załatwione, wyszedłem z łazienki, gasząc za sobą światło i podszedłem do szafy, z której wyjąłem czyste bokserki i szare dresy. Założyłem to, co wyciągnąłem, zgasiłem światło w pokoju, po czym rzuciłem się na łóżko, zupełnie wycieńczony. Zanim jednak zasnąłem , sięgnąłem po telefon, który leżał na szafce nocnej.
   Odblokowałem ekran i zacząłem wystukiwać treść wiadomości z szerokim uśmiechem. Treść okazała się krótka, tylko dwa słowa. Wysłałem ją do prawidłowej osoby, odłożyłem komórkę z powrotem na szafkę i o niczym już nie myśląc odpłynąłem w głęboki sen.

Rosalie's POV:

   Obudziłam się dokładnie o godzinie ósmej piętnaście. Wzięłam telefon do ręki znów czytając sms'a, którego dostałam wczoraj od Justina. Westchnęłam kilka razy, wstałam i pościeliłam łóżko. 
   Miałam wyjątkowo dobry humor, czyżby przez tego sms'a? To było bardzo prawdopodobne. Zdecydowałam się dzisiaj na spotkanie z przyjacielem, ale w miarę szybko uświadomiłam sobie, jak wczesna jest godzina i że Patrick pewnie śpi. Stwierdziłam, że nie będę go budziła . 
   Przechodząc korytarzem mojego mieszkania i rozglądając się dookoła wzięłam się za sprzątanie. Straszny bałagan wczoraj zostawiłam. Nie mogłam już na to patrzeć. Pokonując tą "kupę" brudu, usłyszałam dzwoniący telefon. Nie zdążyłam odebrać. Okazało się, że dzwonił Patrick. Teraz mogłam być pewna, że już nie śpi. Wyszukałam go w kontaktach i natychmiastowo zadzwoniłam prosząc o spotkanie.
   Jak można się było tego spodziewać, Patrick zgodził się nawet się nad tym nie zastanawiając. Umówiliśmy się więc na dziesiątą w "naszej" kawiarni, a co za tym szło, miałam jeszcze dużo czasu w zapasie. Kontynuowałam zatem sprzątanie, nie spiesząc się i błagając los, by czas płynął szybciej. 
   Rodzice w sypialni twardo spali, więc każdą czynność starałam się wykonywać jak najciszej. Męczyło mnie już tosprzątanie, ale uśmiech nadal widniał na mojej twarzy. Tego dnia już nic nie mogło zepsuć mi humoru. Po jakimś czasie, gdy zamiatałam podłogę otworzyły się drzwi z pokoju rodziców i zza futryny wyłoniła się moja mama.
    Była wyraźnie zdziwiona tym, że już nie śpię i jednocześnie zadowolona tym, że sprzątam. Miała jednak gorszy dzień. Można było wywnioskować to po jej wyrazie twarzy.
- Dzień dobry. - powiedziałam wesoło podskakując ku mamie i całując ją w policzek. 
- No cześć. - odpowiedziała zaskoczona moim zachowaniem. - Jak ci minął wczorajszy dzień?
- W porządku. - co innego mogłam jej powiedzieć? "Przystojny bandyta porwał mnie jako zakładniczkę, chciał zabić, ale zdołałam go przekonać, że go nie wydam i dlatego teraz tu przed tobą stoję"? Chybaby zawału dostała. - Byłam z Patrickiem w galerii handlowej.
- Naprawdę? Kiedy? Dziecko, mogło ci się coś stać, podobno wczoraj ktoś napadł na tamtejszego jubilera! I na dodatek wyszedł z jakąś zakładniczką! - mama była teraz zdenerwowana, ale na szczęście, nie miała pojęcia o szczegółach. 
- Tak, słyszałam o tym. Biedna dziewczyna. Ale nie martw się, my byliśmy tam duużo wcześniej. - czułam się źle z przymusem okłamywania własnej matki, ale nie mogłam nic poradzić. Obiecałam.
- Dziecko, uważaj na siebie. 
- Wiem, mamo. 
   Mama westchnęła ciężko i wyjęła mi miotłę z dłoni, po czym zabrała się do zamiatania tej części salonu, której nie zdążyłam pozamiatać. 
- A dziś gdzieś wychodzisz?
- Tak, idę do kawiarni spotkać się z Patrickiem. 
- Patrickiem? Bardzo go lubisz, co? To dobry chłopak. Idealny na zięcia. - zażartowała, wiedząc, jaka będzie moja reakcja.
- Mamo, przestań. To mój przyjaciel. - wywróciłam oczami i wbiegłam po schodach, zostawiając mamę samą. 
   Weszłam do swojego pokoju i otworzyłam przed sobą szafę. Jak zawsze w mojej głowie narodziło się pytanie: " Co dziś założyć? ". Po bezlitosnej walce z lawiną nieposkładanych ubrań wyjęłam niebieską koszulę zapinaną na guziki i białe spodnie. 
   Zrzuciłam z siebie piżamę i w oka mgnieniu wcisnęłam się w ciasne spodnie i koszulę. Byłam już prawie gotowa do wyjścia. Weszłam jeszcze szybko do łazienki i przeczesałam włosy grzebieniem. Jednak po zobaczeniu swojego odbicia w lustrze stwierdziłam, że moje włosy nie prezentują się najlepiej, więc szybko związałam je w wysokiego koka na czubku głowy. 
- Nie najgorzej. - mruknęłam pod nosem, oceniając swój dzisiejszy wygląd. 
   Wyszłam z pokoju i zbiegłam na dół. W przedpokoju założyłam na stopy swoje białe vansy i oznajmiłam mamie, że wychodzę.
- Tylko wróć na obiad! - odkrzyknęła.
   Opuściłam dom i spojrzałam na godzinę. Z Patrickiem miałam się spotkać dopiero za godzinę. No pięknie, pomyślałam.
   Szłam dosyć wolnym krokiem, chcąc, by czas mi na tym szybciej minął, ale ku mojemu rozczarowaniu od wyjścia z domu do kawiarni minęło jedynie piętnaście minut.
   Na dworze było dosyć wietrznie, dlatego kiedy weszłam do ciepłej kawiarni, odetchnęłam z ulgą. Od razu upatrzyłam sobie miejsce obok kaloryfera i podeszłam do blatu za którym stał kasjer, by złożyć zamówienie.
   Chłopak za kasą miał rude włosy, które podkreślały kolor jego oczu. Optycznie wydawał się bardzo miłą i sympatyczną osobą, dlatego też uśmiech przy składaniu zamówienia nie schodził mi z twarzy. Poprosiłam o Mokkę i kokosowe ciasto, po czym wręczyłam mu dwudziestu dolarowy banknot i odeszłam do upatrzonego wcześniej miejsca.
   Usiadłam na wygodnym fotelu, jednocześnie wyjmując telefon z kieszeni spodni. Odgarnęłam włosy bezładnie opadające mi na twarz i zaczęłam przeglądać wiadomości. Zabrałam się za usuwanie wszystkich niepotrzebnych sms'ów. Zostawiłam tylko tą jedną jedyną od wyjątkowego nadawcy i o wyjątkowej treści. 
   Na chwilę odczepiłam wzrok od ekranu komórki słysząc kroki zbliżające się ku mnie i zobaczyłam wysoką kelnerkę z moją kawą i talerzykiem z ciastem. Gdy ta położyła mi na stole długo oczekiwane zamówienie, grzecznie podziękowałam i obdarowałam ją szczerym uśmiechem.
   Chwyciłam cukier w saszetce, leżący na talerzyku pod filiżanką i wsypałam do gorącego napoju, energicznie go mieszając, chcąc, by cukier się rozpuścił. Delektowałam się smakiem pysznego ciasta, co jakiś czas popijając łyk ciepłej kawy, jednocześnie bawiąc się klapką od telefonu.
   Kiedy na moim stoliku zostały tylko puste naczynia, zerknęłam na wyświetlacz komórki, aby dowiedzieć się za ile zjawi się Patrick. W tym samym czasie na moim policzku poczułam lekki powiew ciepłego wiatru. Zaskoczona szybko odwróciłam głowę i ku mojemu zdziwieniu ukazała mi się twarz człowieka. W afekcie odskoczyłam od postaci, żeby ujrzeć ją z większej odległości i móc stwierdzić kim ona jest.
- Justin? - spytałam.
- Tęskniłaś? - odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem. 

   

9 komentarzy:

  1. Jejku piękne, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, jakie słowa xD Rehehe, robi się gorąco :3 czekam :** i zapraszam, także o Justinie :) http://j-j-m-k.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już chce kolejny rozdział! Niecierpliwie czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku...dopiero to zaczęłam czytać,a już się zakochałam..bosko piszesz...jestem ciekawa co zrobi Patrick jak ich razem zobaczy..i jaka będzie reakcja Rose..dodaj szybko kolejny <33333

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy07:55

    Przepięknie piszesz nie mogę się doczekać następnego rozdziału ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Omb omb!!! To jest poprostu boskie!!! Kiedy dodasz następny rozdział bo doradztwo już długo czasu mija!!! Albo nie lepiej!! Ja poczekam a ty sie zastanów ci chcesz napisać!! Ja daję ci tyle czasu illllee chcesz :) Papatki i do następnego!!

    Unknow-killer-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. WOW!
    Naprawdę polubiłam ten blog, a dowiedziałam się o nim z grupy na facebooku ,,Polish Beliebers ♥'' .

    Zapraszam do mnie : http://we-own-the-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń